Wybrane
teksty kultury:
- Konstanty Ildefons Gałczyński – „Teatrzyk <Zielona Gęś>” (cykl miniatur dramatycznych)
- Sławomir Mrożek – „Słoń” (opowiadanie)
- Salvador Dali – „Płonąca żyrafa” (obraz)
- Stanisław Grochowiak – „Płonąca żyrafa” (wiersz)
- Bolesław Leśmian – „Świdryga i Midryga” (wiersz)
Według słownikowej definicji, absurd to
sformułowanie, myśl lub sytuacja pozbawiona sensu, niedorzeczna, wewnętrznie
sprzeczna. Współtworzą go deformacja, parodia, przejaskrawienie, groteska i
karykatura. Absurd wyolbrzymia, wyśmiewa, udziwnia świat, ludzi i ich
zachowania. Dzięki niemu otaczająca nas rzeczywistość jawi się jako
nierealistyczna, nieprawdopodobna, niezwykła, dziwaczna. Świat widziany przez
pryzmat absurdu bawi, śmieszy, zadziwia, zaskakuje, zdumiewa, wprawia w osłupienie,
a nawet oburza.
Od najdawniejszych czasów motyw ten
występuje w sztuce, muzyce, literaturze i filmie. Twórcy wielu epok w
swoich dziełach posługiwali się absurdem, aby wyrazić sprzeciw wobec panującego
na świecie ładu poprzez wyśmianie i przerysowanie ludzkich wad i przywar,
takich jak zakłamanie, hipokryzja, chciwość bądź skąpstwo.
Poetą, który w mistrzowski sposób
operował absurdem, był Konstanty Ildefons Gałczyński. Stworzył on cykl 160
miniatur dramatycznych zatytułowany „Teatrzyk <Zielona Gęś>”. Humoreski,
mimo że powstały ponad 60 lat temu i nawiązują do realiów tamtego okresu, mają
wymiar uniwersalny i są nadal aktualne. Autor kpi z inteligencji i
mieszczaństwa oraz ludzkich wad, przywar, konkretnych sytuacji i wydarzeń,
wyśmiewa konwencje literackie, artystyczne, teatralne. Ten „najmniejszy teatr
świata” to dzieło przesycone absurdem do tego stopnia, że aż śmieszy i
jednocześnie przeraża. Uważam, że Konstanty Ildefons Gałczyński jest mistrzem
absurdalnego, makabrycznego humoru, groteski, ironii i parodii.
Mówiąc o absurdzie, nie sposób jest nie
powołać się na utwory Sławomira Mrożka. Ukazany w nich świat jest
zniekształcony, przedstawiony w krzywym zwierciadle. Moim ulubionym
opowiadaniem, będącym przykładem bardzo ironicznej groteski i absurdu, jest „Słoń”.
Akcja utworu toczy się w niewielkim, prowincjonalnym ogrodzie zoologicznym.
Kierownik zoo wpada na absurdalny pomysł, by zamiast prawdziwego słonia
umieścić gumowe, dmuchane zwierzę. Oszustwo wychodzi na jaw, gdy do ogrodu
przybywa wycieczka szkolna. Wiatr sprawia, że gumowa powłoka imitująca słonia
unosi się w powietrze, a następnie wpada na kaktus i pęka. „Słoń” jest
opowiadaniem humorystycznym, wyśmiewającym typowe dla rzeczywistości PRL-u
poszukiwanie za wszelką cenę prowizorycznych rozwiązań, pójście na łatwiznę.
Utwór bawi i śmieszy, a rozbawienie czytelników potęguje bardzo poważny ton
narracji, który powiększa i tak już ironiczny wydźwięk opowiadania.
Absurd obecny jest nie tylko w
literaturze, ale również w malarstwie, zwłaszcza surrealistycznym. Miało ono za
zadanie pokazywać stany podświadomości twórców. Aby to osiągnąć, malarze
zapisywali swoje najbardziej absurdalne i szalone sny, urojenia i inne momenty
pozbawione kontroli rozumu. Dziełem, które wywarło na mnie szczególne wrażenie,
jest obraz czołowego przedstawiciela surrealizmu, Salvadora Dali, pt. „Płonąca
żyrafa”. Najbardziej zaskakujące jest dla mnie to, że tytułowa żyrafa nie
odgrywa na obrazie znaczącej roli, znajduje się w oddali, na dalszym planie. W
dodatku zwierzę nie reaguje w żaden sposób na żar płomieni, znosi ból w
milczeniu, z przerażającą rezygnacją. Obok obojętnej na płomienie żyrafy
znajduje się jeszcze jedna niewielka postać, z której pleców wystaje szereg
tajemniczych, dziwnych maczug. Natomiast na pierwszym planie można dostrzec
irracjonalną postać kobiety, której kościste ciało okryte cienką tkaniną wydaje
się znajdować w stanie rozkładu. Dzieło Salvadora Dali można interpretować na
różne sposoby. Według mnie, ciała w stanie rozkładu oraz płonąca żyrafa mogą
oznaczać nietrwałość życia, fascynację artysty śmiercią lub typowe dla niego
przekonanie, że ludzka cywilizacja osiągnęła stadium upadku i rozpadu.
Interpretacji obrazu podjął się również Stanisław Grochowiak, tworząc wiersz „Płonąca
żyrafa”. Ukazał on egzystencję jako powolną śmierć, „żyrafę kopcącą się
pomaleńku”. Posługując się metaforą mięsa, które symbolizuje cielesność, aspekt
biologiczny, ale i przemijalność ludzkiego życia, podkreślił, że człowiek w
swoim istnieniu ma zapisaną śmierć. Uważam, że wiersz Stanisława Grochowiaka,
jak i jego malarski pierwowzór, idealnie ukazują, jakie jest prawdziwe życie –
pełne szarości, banalności, absurdu, czasem nawet pozbawione sensu i celu.
Moje rozważania dotyczące absurdu pozwolę
sobie zakończyć odwołaniem do wiersza Bolesława Leśmiana pt. „Świdryga i
Midryga”. Utwór przesycony jest makabrycznym, absurdalnym humorem i groteską.
Tytułowi bohaterowie ulegają zalotom dziewczyny zapraszającej ich do tańca.
Zaczynają więc rywalizować o względy kobiety i wyszarpywać ją sobie z rąk. Następuje
dramatyczny przewrót akcji – wycieńczona w tańcu dziewczyna umiera. Mężczyźni
jednak nadal oddają się rywalizacji – do tego stopnia, że zapominają, o co tak
naprawdę konkurują. Tracą oni świadomość istoty walki, aż w końcu konają.
Uważam, że Bolesław Leśmian w swym wierszu w mistrzowski sposób posłużył się
groteską i absurdem, pomieszał elementy komiczne z tragicznymi, przez co utwór
jest zaskakujący, zadziwiający, wprawiający w osłupienie. Moje uczucia i emocje
potęguje wykorzystanie przez poetę oryginalnych, wyszukanych antytez i
oksymoronów: „śmieje się bez śmiechu”, „dyszy bez oddechu”.
Podsumowując moje rozważania, pragnę
wyrazić przekonanie, że omówione przeze mnie przykłady dowiodły wszechobecności
absurdu w ludzkim życiu. Chociaż absurd czasami oburza i bulwersuje, bez niego
życie byłoby nudne i monotonne. Paradoksalnie, życie bez absurdu byłoby
absurdalne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz