sobota, 12 września 2015

Motyw absurdu [język polski/gimnazjum]




Wybrane teksty kultury:
  1. Konstanty Ildefons Gałczyński – „Teatrzyk <Zielona Gęś>” (cykl miniatur dramatycznych)
  2. Sławomir Mrożek – „Słoń” (opowiadanie)
  3. Salvador Dali – „Płonąca żyrafa” (obraz)
  4. Stanisław Grochowiak – „Płonąca żyrafa” (wiersz)
  5. Bolesław Leśmian – „Świdryga i Midryga” (wiersz)



Według słownikowej definicji, absurd to sformułowanie, myśl lub sytuacja pozbawiona sensu, niedorzeczna, wewnętrznie sprzeczna. Współtworzą go deformacja, parodia, przejaskrawienie, groteska i karykatura. Absurd wyolbrzymia, wyśmiewa, udziwnia świat, ludzi i ich zachowania. Dzięki niemu otaczająca nas rzeczywistość jawi się jako nierealistyczna, nieprawdopodobna, niezwykła, dziwaczna. Świat widziany przez pryzmat absurdu bawi, śmieszy, zadziwia, zaskakuje, zdumiewa, wprawia w osłupienie, a nawet oburza.

Od najdawniejszych czasów motyw ten występuje w sztuce, muzyce, literaturze i filmie. Twórcy wielu epok w swoich dziełach posługiwali się absurdem, aby wyrazić sprzeciw wobec panującego na świecie ładu poprzez wyśmianie i przerysowanie ludzkich wad i przywar, takich jak zakłamanie, hipokryzja, chciwość bądź skąpstwo.

Poetą, który w mistrzowski sposób operował absurdem, był Konstanty Ildefons Gałczyński. Stworzył on cykl 160 miniatur dramatycznych zatytułowany „Teatrzyk <Zielona Gęś>”. Humoreski, mimo że powstały ponad 60 lat temu i nawiązują do realiów tamtego okresu, mają wymiar uniwersalny i są nadal aktualne. Autor kpi z inteligencji i mieszczaństwa oraz ludzkich wad, przywar, konkretnych sytuacji i wydarzeń, wyśmiewa konwencje literackie, artystyczne, teatralne. Ten „najmniejszy teatr świata” to dzieło przesycone absurdem do tego stopnia, że aż śmieszy i jednocześnie przeraża. Uważam, że Konstanty Ildefons Gałczyński jest mistrzem absurdalnego, makabrycznego humoru, groteski, ironii i parodii.

Mówiąc o absurdzie, nie sposób jest nie powołać się na utwory Sławomira Mrożka. Ukazany w nich świat jest zniekształcony, przedstawiony w krzywym zwierciadle. Moim ulubionym opowiadaniem, będącym przykładem bardzo ironicznej groteski i absurdu, jest „Słoń”. Akcja utworu toczy się w niewielkim, prowincjonalnym ogrodzie zoologicznym. Kierownik zoo wpada na absurdalny pomysł, by zamiast prawdziwego słonia umieścić gumowe, dmuchane zwierzę. Oszustwo wychodzi na jaw, gdy do ogrodu przybywa wycieczka szkolna. Wiatr sprawia, że gumowa powłoka imitująca słonia unosi się w powietrze, a następnie wpada na kaktus i pęka. „Słoń” jest opowiadaniem humorystycznym, wyśmiewającym typowe dla rzeczywistości PRL-u poszukiwanie za wszelką cenę prowizorycznych rozwiązań, pójście na łatwiznę. Utwór bawi i śmieszy, a rozbawienie czytelników potęguje bardzo poważny ton narracji, który powiększa i tak już ironiczny wydźwięk opowiadania.

Absurd obecny jest nie tylko w literaturze, ale również w malarstwie, zwłaszcza surrealistycznym. Miało ono za zadanie pokazywać stany podświadomości twórców. Aby to osiągnąć, malarze zapisywali swoje najbardziej absurdalne i szalone sny, urojenia i inne momenty pozbawione kontroli rozumu. Dziełem, które wywarło na mnie szczególne wrażenie, jest obraz czołowego przedstawiciela surrealizmu, Salvadora Dali, pt. „Płonąca żyrafa”. Najbardziej zaskakujące jest dla mnie to, że tytułowa żyrafa nie odgrywa na obrazie znaczącej roli, znajduje się w oddali, na dalszym planie. W dodatku zwierzę nie reaguje w żaden sposób na żar płomieni, znosi ból w milczeniu, z przerażającą rezygnacją. Obok obojętnej na płomienie żyrafy znajduje się jeszcze jedna niewielka postać, z której pleców wystaje szereg tajemniczych, dziwnych maczug. Natomiast na pierwszym planie można dostrzec irracjonalną postać kobiety, której kościste ciało okryte cienką tkaniną wydaje się znajdować w stanie rozkładu. Dzieło Salvadora Dali można interpretować na różne sposoby. Według mnie, ciała w stanie rozkładu oraz płonąca żyrafa mogą oznaczać nietrwałość życia, fascynację artysty śmiercią lub typowe dla niego przekonanie, że ludzka cywilizacja osiągnęła stadium upadku i rozpadu. Interpretacji obrazu podjął się również Stanisław Grochowiak, tworząc wiersz „Płonąca żyrafa”. Ukazał on egzystencję jako powolną śmierć, „żyrafę kopcącą się pomaleńku”. Posługując się metaforą mięsa, które symbolizuje cielesność, aspekt biologiczny, ale i przemijalność ludzkiego życia, podkreślił, że człowiek w swoim istnieniu ma zapisaną śmierć. Uważam, że wiersz Stanisława Grochowiaka, jak i jego malarski pierwowzór, idealnie ukazują, jakie jest prawdziwe życie – pełne szarości, banalności, absurdu, czasem nawet pozbawione sensu i celu.

Moje rozważania dotyczące absurdu pozwolę sobie zakończyć odwołaniem do wiersza Bolesława Leśmiana pt. „Świdryga i Midryga”. Utwór przesycony jest makabrycznym, absurdalnym humorem i groteską. Tytułowi bohaterowie ulegają zalotom dziewczyny zapraszającej ich do tańca. Zaczynają więc rywalizować o względy kobiety i wyszarpywać ją sobie z rąk. Następuje dramatyczny przewrót akcji – wycieńczona w tańcu dziewczyna umiera. Mężczyźni jednak nadal oddają się rywalizacji – do tego stopnia, że zapominają, o co tak naprawdę konkurują. Tracą oni świadomość istoty walki, aż w końcu konają. Uważam, że Bolesław Leśmian w swym wierszu w mistrzowski sposób posłużył się groteską i absurdem, pomieszał elementy komiczne z tragicznymi, przez co utwór jest zaskakujący, zadziwiający, wprawiający w osłupienie. Moje uczucia i emocje potęguje wykorzystanie przez poetę oryginalnych, wyszukanych antytez i oksymoronów: „śmieje się bez śmiechu”, „dyszy bez oddechu”.


Podsumowując moje rozważania, pragnę wyrazić przekonanie, że omówione przeze mnie przykłady dowiodły wszechobecności absurdu w ludzkim życiu. Chociaż absurd czasami oburza i bulwersuje, bez niego życie byłoby nudne i monotonne. Paradoksalnie, życie bez absurdu byłoby absurdalne ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz